Z
|
imowe Słońce
oblewało dziedziniec Winterfell. Dwaj mali chłopcy walczyli na wystrugane z
drewna mieczyki. Ich roześmiane głosy było słychać już z daleka. Pierwszy miał
kasztanowe włosy i niebieskie oczy, którymi raźno patrzył przed siebie. Czapka nasunięta
przez matkę, była teraz przekrzywiona tak, że niemal zsuwała się z głowy malca.
Jego rumiane policzki były częściowo zasłonięte szarym szalikiem. Chłopiec miał
na sobie gruby płaszcz, który chronił go od zimna. Jego dłonie okryte były
rękawiczkami. Jego przeciwnik nie miał rękawic, nie miał szalika, a na jego
głowie nie było czapki. Nikt nie zatroszczył się o niego tak, jak o jego
rówieśnika. W ciemnych włosach topniał śnieg, a szare, przenikliwe oczy
spoglądały bacznie, badając kiedy będzie można zaatakować. Jego zarumienione od
zimna policzki kontrastowały z białym śniegiem. Pod zadaszeniem stał dość
wysoki mężczyzna w sile wieku. Wciąż był młody, lecz bolesne wydarzenia
przydały mu lat. Jegomość był niezwykle podobny do ciemnowłosego chłopca, śmiało
można było stwierdzić, że to jego syn. Mieli te same oczy, te same rysy twarzy,
nawet odcień ich włosów był niemal identyczny.
Mężczyzna uśmiechnął się, patrząc jak
ciemnowłosy chłopiec zamachuje się mieczykiem i przewraca swojego przeciwnika.
Malcy zaczęli się turlać po śniegu, a zaraz potem padli obok siebie, zanosząc
się śmiechem. Jak dobrze, że moje modlitwy
zostały wysłuchane. Jak dobrze, że są dla siebie braćmi. Ned Stark
uśmiechnął sie kącikiem ust.
– Robb! – krzyk wyrwał mężczyznę z zamyślenia,
lecz żaden z chłopców nie mógł tego słyszeć, bo zaczęli okładać się śnieżkami. Jak Benjen i Lya. Tak bardzo ją przypomina.
Kobieta ciasno otulona płaszczem brnęła
przez śnieg w kierunku bawiących się chłopców. Jej kasztanowe włosy rozwiały
się, bo nie zdążyła ich spiąć. Najwyraźniej była bardzo niezadowolona. Ned
ruszył za nią i chwycił ją za łokieć, zatrzymując. Catelyn spojrzała na niego
rozeźlona.
– Ned, czemu patrzysz na to i nic nie robisz?
Lord Stark zmarszczył brwi, przyglądając się
swej pani żonie. Znów była w ciąży, nosiła kolejne jego dziecko i coraz
częściej wpadała w zły nastrój.
– Tylko się bawią, nic im nie będzie, Catelyn.
To chłopcy, czasami muszą się wyszaleć.
– A jeśli Robb się przeziębi? Pomyślałeś o
tym? Jest zima i nie chcę go stracić. Dwóch moich braci zmarło w zimę, ja nie
żartuję.
Ned puścił Catelyn. Nie zamierzał się z nią
sprzeczać. Wiedział, że nie chodziło o zimno, a o Jona. Od kiedy zjawiła się w
Winterfell z maleńkim Robbem, nie potrafiła zaakceptować obecności Jona. Ned
podejrzewał, że to przez podobieństwo do niego. Jon bardzo przypominał Eddarda,
lecz Robb wdał się w Tullych. Całe
szczęście, że nie ma nic z Rhaegara. Gdy wziął malca po raz pierwszy na
ręce miał bardzo jasne włosy. Ned
obawiał się, że z wiekiem staną się srebrne i nic nie da się poradzić, w dodatku jego szare oczy mogły
zmienić się w fioletowe, w oczy jego ojca. Te obawy okazały się jednak
nieuzasadnione. Jon był żywym odbiciem Lyanny, jego słodkiej siostry. Z każdym dniem coraz bardziej ją przypomina.
– Mógłbyś powiedzieć mi, kim była jego matka –
szepnęła Catelyn. – Jestem twoją panią żoną, zasługuję na to, by wiedzieć.
– Nie powiem ci, Catelyn – odpowiedział, wciąż
patrząc na chłopców. Robb właśnie trafił Jona prosto w ucho, zanosząc się
śmiechem.
– To Ashara, prawda? – zapytała. – Ludzie
mówili, że to Ashara Dayne.
– Nie – zagrzmiał Ned, patrząc wprost na
Catelyn. Zapłonął w nim dawno skrywany gniew. Ashara Dayne była jego miłością,
kobietą, którą chciał poślubić. Liczył, że po rozmowie z ojcem uda się
doprowadzić do małżeństwa, lecz stało się inaczej. Brandon posiadł ją w
Harrenhal, bo to jego Ashara darzyła uczuciem, to jemu się oddała. Ned nigdy
ich za to nie winił, czuł się zraniony, owszem, jednak Brandon był jego bratem,
a Ashara kobietą, którą pokochał. Życzył im szczęścia. Rickard Stark, jego pan
ojciec, zadecydował jednak inaczej. Brandon miał poślubić Catelyn, lecz
zginął w Królewskiej Przystani i to Ned
musiał wziąć za panią żonę najstarszą
córkę lorda Hostera. Później widział Asharę tylko raz. Była tak piękna, jak pamiętałem, choć smutniejsza. Ned dowiedział
się, że Ashara urodziła martwą córkę, jego bratanicę. A ja przywiozłem jej Świt, miecz jej martwego brata. Ashara Dayne
popełniła samobójstwo, skacząc z wieży w ciemne odmęty wód, jej ciała nigdy nie
odnaleziono. – Dopilnuję, by już nigdy
nikt nie powtarzał tych plotek. Nigdy więcej nie pytaj mnie o matkę Jona.
Nigdy.
Catelyn cofnęła się w przestrachu. Ned
żałował, że zareagował tak ostro, jednak Catelyn stąpała po cienkim lodzie,
poruszając sprawę Ashary. I Lyanny,
przede wszystkim Lyanny. Eddard Stark nigdy nie wybaczył sobie śmierci
siostry. Nigdy nie przestał się obwiniać za to, że przybył za późno, że mógł
tylko patrzeć jak umiera. „Obiecaj mi, Ned” – te słowa wciąż dźwięczały w jego
uszach ilekroć widział Roberta i to jak niszczy wszelkie ślady bytności
Targaryenów w Czerwonej Twierdzy.
Dopiero wtedy zrozumiał jak wielki jest żal Roberta, jak bardzo jest
wściekły na Rhaegara. Czy zabiłby
maleńkiego syna swego wroga, syna
Lyanny? Ned nigdy nie ważył się odpowiedzieć na to pytanie, zabrał chłopca
daleko na północ, mając nadzieję, że Jon będzie żywym odbiciem Lyanny, że nie
można będzie dostrzec w nim nic z Rhaegara.
Robert twierdził, że Rhaegar zgwałcił Lyannę, lecz Ned nie był tego
pewny. Wylla powiedziała tylko, że gdy przyjechała jej pani była już w ciąży.
Nie widziała, by książę zmuszał ją kiedykolwiek do czegoś. Lyanny nikt nie potrafił zmusić do czegokolwiek. Wyperswadować tak,
lecz nie zmusić.
– Chodź, Robb, jeszcze się przeziębisz.
Szybko!
Catelyn pomogła wstać swemu pierworodnemu,
nie zwracając uwagi na Jona. Zawsze traktowała go jak powietrze. Nie potrafiła
przeboleć bękarta męża w miejscu, gdzie wychowywały się również jej dzieci.
Robb podreptał za matką, oglądając się na
Jona z żalem. Chłopcy uwielbiali spędzać
czas na wspólnych zabawach. Ned pogłaskał syna po główce, a później podszedł do
Jona. Chłopiec spojrzał na niego tymi swoimi stalowoszarymi oczyma, oczyma
Lyanny i Ned uśmiechnął się do niego, próbując dodać mu otuchy.
– Cemu ona tak mnie nie lubi? – zapytał, wciąż
zdarzało mu się seplenić.
– Bo sama chciałaby mieć tak wspaniałego syna
jak ty – Ned podniósł chłopca z kupki śniegu, na której siedział po ostatnim
upadku. – Wujek Benjen dziś przejeżdża, cieszysz się?
Jon rozpromień się i pobiegł do zamku.
Uwielbiał opowieści wuja, który służył w Nocnej Straży. Zawsze potrafił go
zainteresować i traktował go jak prawdziwego krewniaka. Wojna pozostawia straszne ślady, Benjen nie powinien był jej
doświadczyć, nie w tak młodym wieku. Ned spoglądał za Jonem przez chwilę aż
malec nie zniknął we wnętrzu budynku.
– Twoja matka byłaby z ciebie taka dumna, drogi
chłopcze.
Och, ten epilog mi się szalenie podoba! Pod każdym względem. Sama bym tego lepiej nie napisała. Rzeczywiście dobrze się stało, że nie dałaś baby Jona tylko już podrośniętego wesołego malca (i sepleniącego! ^^). No przekochani się obaj z Robbem.
OdpowiedzUsuńCatelyn... ech... Z jednej strony się jej nie dziwię, naprawdę, ale... kurde, wiedziała od początku, że miała poślubić Brandona, a przecież Ned mógł w tym czasie pokochać inną. Ich małżeństwo nie było z miłości, narodziła się dopiero z czasem. Cat powinna mieć jednak więcej empatii, niezależnie od tego jak bardzo jest wkurzona.
Ja pierniczę! Brandon ojcem córki Ashary! No na to przyznam się bym nie wpadła! Odrobinę się zniesmaczyłam. Taki z niego figo fago, ale nadal jakoś go lubię. Wyjątkowo fajnie wyszedł Ci w tym opowiadaniu.
Trzy ostatnie zdania Neda wypowiedziane do Jona pod koniec epilogu, wzruszające. Naprawdę aż mi się ciepło na sercu zrobiło, a potem z kolei smutno, że to już koniec historii. Normalnie zafundowałaś mi ciepełko ognia i bolesny dotyk lodu :p
I cóż mogę powiedzieć. Dziękuję. Za Twój poświęcony czas na pisanie i dbałość o drobiazgi. Dziadek Martin byłby zadowolony, gdybyś była jego pomocnicą i pomagała mu w pisaniu dalszych tomów :)
Napisz coś jeszcze kiedyś związanego z GoT. Jak sama mówisz, fanfików got-owskich jest bardzo niewiele, więc warto coś tworzyć. A przy okazji samej się twórczo rozwijać.
Wkrótce zajrzę do Twojego drugiego wampirczego fanfola. Na razie smaruję swojego póki mam chęć.
Pozdrawiam, dziękuję i czekam na więcej :*
Cieszę się, że ci się dpodobał, bo na samym początku (gdy pisałam prolog) epilog miał wyglądać inaczej i ta wersja przyszła dopiero pod koniec :).
UsuńJa wiem, że Cate nie wygląda na zbyt przyjemną, ale to jeszcze nie ta Catelyn z GoT, a i tamta miała sporo do zarzucenia Jonowi, więc chyba takie zachowanie w tym czasie chyba najlepiej do niej pasuje.
Brandon to taki bawidamek i lekkoduch był - ja tam jakoś zawsze to jego widziałam jako tego ojca dziecka Ashary (a przynajmniej od TzS) i taką też wersje przyjęłam.
Dzięki wielkie, aczkolwiek ja tam wolę jak Martin sam sobie napisze, bo wtedy mam większą radochę z czytania ;). Naprawdę bardzo mi miło słyszeć to odciebie :D.
Jeżeli jeszcze coś napiszę, to raczej w formie krótkiego opowiadania (czyt, jeden rozdział), bo póki co jakoś nic nie kręci mnie na tyle, by napisać coś dłuższego - potrzebuję naprawdę silnej potrzeby i motywacji. A mam jeszce ciebie i Daenę, więc na razie jestem zaspokojona :).
Tak, jest ich niewiele, a to podobno dlatego, że sam Dziadek ich sobie nie życzy - może jest zniesmaczony tym, co zrobili z HP? Szczerze to sama jestem...
A zapraszam serdecznie i czekam na następny rozdział oraz Jona Starka!
Oj wiem coś na temat zmian nanoszonych w trakcie pisania. Mi też się to zdarza, że najpierw coś sobie umyślę, a potem wszystko idzie i tak innym torem. "Na brudno" mam sporo fragmentów, których już raczej do niczego nie wykorzystam, bo cała koncepcja się zmieniła i muszę obmyślać na nowo. Często też wyskakuje mi coś zupełnie niespodziewanego, czego nie planowałam, jak np. w tym najnowszym rozdziale fragment z wizją Melisandre. Zaczarowała mnie ta wiedźma i musiałam dać jej te przysłowiowe 5 minut.
OdpowiedzUsuńZachowanie Catelyn w epilogu jak najbardziej pasuje. Można się oburzać na jej nieczułość wobec Jona, ale mimo wszystko da się to zrozumieć i jej na swój sposób współczuć. Jonowi oczywiście też, bo niechęć Catelyn niechybnie miała wpływ na jego osobowość. Nigdy nie zaznał matczynej czułości (chyba że we wczesnym okresie od jakiejś mamki, ale to nie to samo), a Cat była jak uosobienie jego kompleksu, że jest bękartem godnym pogardy. Podsunęłaś mi tym fragmentem pewien pomysł, który wykorzystam u siebie.
Ech, jak tak teraz przeczytałam swoją poprzednią wypowiedź i doszłam do zdania "dobrze się stało, że nie dałaś baby Jona", to aż mi się głupio zrobiło, bo w pierwszej chwili można pomyśleć, że chodzi o "babę" w sensie kobiety, a nie o angielski odnośnik dziecka :p
Tak, wiem, że Martin nie lubi żerowania na swoim uniwersum, ale nie powinien się dziwić. Stworzył tak fenomenalną historię, którą można rozszerzać bez opamiętania, że jak ktoś ma ciągoty do pisania, to aż ma ochotę stworzyć coś swojego. Dla początkujących i potencjalnych pisarzy to dobra baza szkoleniowa. Dla mnie to hobby. Poświęcam temu dożo czasu i wysiłku, ale lubię to. Martina i tak nie doścignę i nawet nie mam intencji go podrabiać, tylko po prostu sobie przeinterpretowuję to co napisał. To jest jak snucie marzeń poprzez pisanie. A jeszcze jak mówisz, że Ci odpowiada ta moja "tfórczość", to tym bardziej się cieszę. Pisanie dla siebie nie ma sensu. To czytelnicy motywują.
Serii o HP nie czytałam w całości, chyba tylko ze 4 tomy, ale fanką nie zostałam. Nie wiem jakie są fanfiki na ten temat, acz nie wątpię, że kosmiczne :) o ile dobrze pamietam Potter hajtnął się z Giny a nie z Hermioną więc pewnie jest cała masa fanfików która koryguje ten "skandal" :) No ale niech sobie młodzi piszą, rozwijają wyobraźnię. To się przydaje w szkole, bo nie ma problemu z pisaniem wypracowań.
Jon Stark is coming :) Myślę, że za jakieś trzy rozdziały zostanie już oficjalnie lordem Starkiem. Chłopaczyna drogi będzie musiał się przyzwyczaić, a ja razem z nim, bo dziwnie będzie pisać "Jon Stark" zamiast "Jon Snow", czy "lord Snow". Jakoś tak głupio.
Hmm, to jestem ciekawa, co tam wymyśliłaś... i zaraz zaczynam czytać :).
UsuńHeh nie zauwazyłam, że baby można traktować w tym sensie :D Całkiem fajna ta dwuznaczność. A w takim razie babą Jona miałaby zostać Daena, prawda? I nią zostanie, prawda? Nawet nie waż sie zaprzeczać!
Ja przeczytałam, choć nie wiem jakim cudem skonczyłam, bo od 5 tomu Plotera wyjątkowo nie znosiłam :). Wpieniał mnie na każdym kroku i największym zawodem było to, że przeżył - jak na złość. dobra, wiem, to musiało się tak skończyć, ale miałam go po dziurki w nosie i marzyłam sobie, że jednak kopnie w ten kalendarz! A takim bardzo powszechnym i dość dziwnym zjawiskiem jest Dramione - połączenie Malfoy'a i Hermiony, które nie pojmuję skąd się wzięło. Już nawet lepiejnie wspominać go yaoi z HP, bo to jest przerażające...
A ja będę miała radochę z czytania prawdziwej alternatywy i tego, co tam mi zaserwujesz! Dlatego czekam niecierpliwie i wierzę, że szybko się do tego Starka oboje przyzwyczaicie.
Ja też mam takową nadzieję :D W końcu Stark to godziwe nazwisko, a do tego wielce zobowiązujące. Musimy się z Jonem postarać, żeby nie straciło na prestiżu. Trudna sprawa. Ned zginął w opinii zdrajcy, Robba zdradzono bo on "zdradził" (choć ja tam myślę, że cała akcja o kryptonimie "Jeyne W" była od A do Z ukartowana), a teraz Jon, jakby nie patrzeć znowu złamie przysięgę Straży, co część czarnych braci też uzna za zdradę. Będzie niezły bigos, ale może jakoś przez to przebrniemy.
UsuńAleż, moja droga, Daena nie będzie jego babą! "Babą" to była Ygritte :) Skurkowane babsko, które nie dość, że go zbałamuciło w tym buszu, to jeszcze na koniec strzeliło mu w nogę. Taka to była jej miłość. No ale chociaż zdobył trochę doświadczenia, więc JEŚLI Daena zostanie jego panią żoną, to przynajmniej będzie wiedział gdzie umieścić swój interes.
Mówisz, że Hermiona z Draco? O losie! Rzeczywiście trochę makabryczne połączenie, ale na swój sposób to rozumiem. Po prostu niektórzy lubią związki typu: dziewczyna z zasadami + bad boy, który mimo swojej szorstkości i niegodziwości ma jednak wrażliwe serce jeśli się zakocha. Trochę to perwersyjne, ale jednak się zdarza, choć trąci nawiniactwem. Potwory nie zmieniają się ot tak z miłości.
Dobra, muszę się do czegoś przyznać: gdy przeczytałam "czarni bracia" przed oczami stanęła mi banda napakowanych murzynów :). A Robb to został zdrajcą i tak, bo zdradził króla (pomińmy już którego) poprzez wypowiedzenie mu przysięgi. A Neda to świnie, wredne wrobiły! Tylko buce wierzą w tą "zdradę" - a tam co najwyżej zdrada przekonań nastąpiła. A Jonowa to nie taka straszna zdrada będzie... no wiesz - dostanie dyspensę :D.
UsuńOj tam, oj tam - ja tam i tak nie wiem czemu aż tak nie znosisz Ygritte... I, jak sama zauważyłaś, Jon wzbogacił swoją wiedzę, właśnie dzięki niej i teraz może popraktykowac na Daenie :). I jakieś jeśli?! Niech ten Jon spróbuje się jej się oświadczyć, kojfnąć czy szukać pretekstów - to już ja sie nim zajmę.
Ja i tak tego nie ogarniam, a z Malfoy'a to taki bad boy jak z koziej d*py trąba iii tam raczej zagubiony dzieciak z niego. W każdym razie takie coś i tak jest porażką...
Witam! Nie było mnie tu jeszcze, ale chcę tylko powiedzieć, że w piątek kończę matury i zamierzam wszystko przeczytać :D Póki co tylko obejrzałam co i jak, ale widzę, że opowiadanie dotyczy mojej ulubionej (i mam nadzieję prawdziwej) teorii na temat rodziców Jona. A póki co pozdrawiam i odezwę się jak już wszystko ogarnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hej :D Łał, ktoś tu jeszcze zagląda! W takim razie powodzenia na tych maturach, które ci jeszcze zostały (szczęścia, będziesz mieć mnóstwo czasu wolnego ^^). A teoria pewnie jest prawdziwa i chyba tylko przekora Martina mogłaby to zmienić (co byłoby swoją drogą wybitnie niefajne, no ale...).
UsuńPozdrawiam serdecznie ^^
Świetnie piszesz i uwielbiam tego bloga dlatego nominuję cię do LBA!!!!!
OdpowiedzUsuńWięcej TU:
http://city-immortals.blogspot.com/2015/04/liebster-blog-award_17.html
Dziękuję bardzo za nominację ;). Odpowiedziałabym na pytania, ale blog został usunięty.
UsuńEm, ale blog jest zakończony... Niemniej fajnie, że wykazujesz zainteresowanie.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam przygodę z Twoim blogiem, ale jestem bardzo zainteresowana historią Statków. Polubiłam również Twój styl.
Za jakiś czas pewnie dostaniesz ode mnie dłuższy komentarz, a póki co chcę napisać że bardzo chętnie przeczytam miniaturkę ^^
No i przybyłam :)
OdpowiedzUsuńTrochę mi to zajęło, ale wracałam do Twojego bloga stopniowo, aż w końcu doszłam do końca. Żałuję, że nie znalazłam go wcześniej i nie mogłam być przy tym, jak historia się rozwijała. Niemniej zostawię tutaj swój komentarz - mam nadzieję, że Cię ucieszy :)
Przyznam, że wątek Lyanny i Rhaegara zawsze mnie ciekawił. Martin przedstawił go w nieco mglisty, zagadkowy sposób, ale również skłaniam się ku teorii, że to była miłość, a nie brutalne porwanie. A 'obiecaj mi Ned' odnosiło się właśnie do Jona... To by była niezła teoria i cieszę się, że Ty ją rozwinęłaś.
Lyanna w Twoim wykonaniu była taka, jaką ją sobie wyobrażałam. Śmiała, dumna, ale w głębi ducha dobra i wrażliwa. Nic dziwnego, że przykuwała męskie oczy. Brandona i Neda też super przedstawiłaś, czytając o nich, czułam się tak... swojsko. Jestem też pod wrażeniem Twojej kreacji Elli - ten obraz również splata się z moimi wyobrażeniami. Dobra, cicha kobieta, posłuszna żona... ale nie kochanka :(
Troszkę gorzej było z Rhaegarem. Widziałam, że kreowałaś go na kogoś bardziej ziemskiego, a nie bohatera z ballad, a jednak i tak odniosłam wrażenie, że książę jest zbyt miękki, może nawet nieco ciapowaty. Właściwie dopiero pod koniec, poprzez porwanie udowodnił, że ma pazurki i może nawet nutkę szaleństwa.
Niemniej romans tych dwojga mi się podobał. Zwłaszcza pierwsza wspólna noc. Była delikatna, czuła, może niemal poetycka... a równocześnie pojawiło się tam trochę zmysłowości.
Sceny, które pragnęłam zobaczyć, również wyszły ciekawie. Turniej, na którym książę wybrał Lyannę czy spalenie Starków... Miałam wyraźnie przed oczami te obrazy.
Moim zdaniem najlepszy był ostatni rozdział+epilog. Zawarłaś w nim wiele emocji i ciekawych spostrzeżeń. Będzie mi brakować tej historii, zwłaszcza, że opowiadania do gry o tron nie są zbyt popularne w blogosferze.
Dzięki Twojemu gładkiemu, barwnemu stylowi czytało mi się szybko i przyjemnie. Naprawdę bardzo fajnie wplotłaś podane przez Martina informacje do Twojego tekstu, a luki zapełniłaś własnymi dopowiedziami.Epilog wyszedł tak, że można by go śmiało dodać jako uzupełnienie pierwszej części sagi :D
Tak więc będę to opowiadanie miło wspominała, a gdybyś chciała jeszcze kiedyś coś napisać na podstawie PLiO, to chętnie przeczytam ^^
Na końcu zamieszczę małą reklamę - być może Cię zaciekawi. Jeśli nie, nie ma sprawy :)
Ja sama niedawno zaczęłam pisać coś na podstawie książek Martina. Na moim blogu znajduje się historia targaryeńskiej księżniczki, która rozpętała wojnę zwaną Tańcem ze Smokami i walczy z bratem o należny jej tron, nie bacząc na cenę.
http://tanczaca-ze--smokami.blogspot.com/
Zapraszam i pozdrawiam ciepło ^^
Pewnie, że mnie ucieszył!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ci za miłe słowa, chociaż mi samej z perspektywy czasu wydaje się, że mogłam wyciągnąć znacznie więcej z tego opowiadania. I tak, Rhaegar jest jedną z moich największych porażek charakterologicznych, przyznaję to. A największy problem z nim jest taki, że moje wyobrażenie o nim nie było sprecyzowane i wyszedł jak wyszedł.
W ogóle, gdy teraz przeglądam te rozdziały, widzę, jak wiele w nich powtórzeń, literówek i zgrzytów i chyba powinnam je poprawić, żeby w przyszłości czytało się je lepiej (a może ktoś wpadnie). W dodatku wiem, że w pierwszych rozdziałach brakuje kursywy, która gdzieś przy kopiowaniu jeszcze z onetu nawiała, więc tym bardziej mi miło (i trochę głupio), gdy czytam tyle miłych słów od ciebie.
Zajrzę z zaciekawieniem, bo nie sądziłam, że ktoś jeszcze porywa się na opowiadania z PLiO, a szczególnie te o Rhaenyrze.
Pozdrawiam serdecznie ;).
Przyznam, że nie spodziewałam się tak szybkiej reakcji ^^
UsuńRozumiem, naprawdę. Jeśli nasze wyobrażenie o postaci jest niepełne, ciężko też przekazać je czytelnikom ;)
Haha, to właściwie skandal, że jest tyle opek o Harry'm, Percy'm Jacksonie, Pamiętnikach Wampirów itp., a o tak wspaniałej i pełnej potencjału sadze bardzo mało. Właściwie godne przeczytania było tylko Twoje xD
Dzięki, że odezwałaś się u mnie i... życzę weny na miniaturkę ^^
A, bo dostaję info ma maila, to i ogarniam ;)
UsuńNie chciałabym, żebyś odbierała to jako usprawiedliwienie, bo nie jest i nie powinno nim być - to błąd w kreacji postaci, bo sobie jej nie przemyślałam.
Powodem małej liczby opowiadań do PLiO jest niechęć Martina do fanfiction. A czytałaś Daenę Mormont? Jeżeli nie, polecam.
Dzięki :D.
Rozumiem.
UsuńTak, gdzieś słyszałam, że tego nie pochwala xD
Kojarzę, że taki blog powstał, ale póki co jeszcze się za niego nie zabrałam, no i widzę, że jest zawieszony. Ale jeśli kiedyś ogarnie mnie ochota na przeczytanie czegoś o Jonie, pewnie tam zajrzę ;)
ryczę
OdpowiedzUsuń